czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 7 - Chata

          W trzeciej klasie pojechałam z Hermioną i jej rodzicami do Francji. Co prawda nie wiedziałam, co się dzieje w Anglii, ale wiedziałam co się wydarzy w tym roku w szkole. Wiedziałam też co Harry zrobi swojej ciotce ze strony wuja. Wiedziałam, że Ron jest w Egipcie, a Parszywek (szczur Rona) z rodzicami Harry'ego ma wiele wspólnego. Tego tym bardziej nie mogłam powiedzieć, a szczególnie przy Ronie, bo gdyby ten zdradliwy szczur o tym usłyszał było by źle. Nie mogłam na to pozwolić. Poza tym wie co robiłam przez ostatnie dwa lata. Jednak w tym roku musiałam baardzo uważać, gdyż to tyczy się rodziców Harry'ego i ich przyjaciół oraz dnia, gdy ich stracił.

~~*~~

          W końcu nadszedł dzień wyjazdu do Hogwartu. Hermiona wzięła właśnie gazetę czarodziejów -  Prorok Codzienny i zaczęła czytać.
- To o nim mówiłaś! O więźniu, który jako pierwszy w historii czarodziejów ucieknie z Azkabanu. - mówiła Hermiona pokazując mi zdjęcie na pierwszej stronie. Był tam Syriusz. Wyglądał okropnie.



- Tak. To on. Nazywa się Syriusz Black. - odparłam.
- Zauważyliście, że wszyscy z Ministerstwa obawiają się ataku Blacka na mnie? - spytał Harry. Ron i Hermiona spojrzeli na niego.
- A ty, Alina, co o tym sądzisz? - spytał Ron. Zanim zdołałam nabrać powietrza, by coś odpowiedzieć zgasło światło.
- O, cholera!... - wyrwało mi się i wyjęłam różdżkę szykując się na najgorsze. Czekaliśmy parę chwil, gdy nagle zobaczyłam jak Harry sztywnieje. - ...No i masz babo placek! Remus, obudź się i mi pomóż!... - zawołałam do mężczyzny pół leżącego przy oknie celując w postać przede mną, a konkretniej w dementora. Mężczyzna wstał i wyciągnął różdżkę. Jednocześnie wypowiedzieliśmy to samo zaklęcie:
- Expecto Patronum! - z mojej różdżki wyleciał średniej wielkości pies. Uszy mu zwisały. Ogon miał podwinięty. Bardzo przypominał mojego psa, którego straciłam kilka lata temu. Z różdżki Lupina wyleciał wilk podobny do postaci wilkołaka. Oba patronusy rzuciły się na potwora, a ten odleciał. Mężczyzna spojrzał na mnie.
- Ile masz lat? - spytał. Też na niego spojrzałam.
- Trzynaście. - odpowiedziałam chowając różdżkę.
- To niemożliwe, że w tak młodym wieku możesz wyczarować tak zaawansowane zaklęcie. Skąd znasz moje imię? - wykrztusił na koniec.
- Wiesz mi, że to bardzo skomplikowana historia, ale wolę tego nie opowiadać póki nie nadejdzie odpowiedni moment na wyjaśnienia. Trzeba pomóc Harry'emu... - wskazałam na wyżej wymienionego, który leżał nie przytomny na podłodze. Jego przyjaciele starali się go docucić. - ...Trzeba mu pomóc, a także wyjaśnić czym jest ten potwór i jak można go odpędzić. Wiesz mi, że polubisz go, a nawet pokochasz jak własnego syna. Takiego chłopaka nie da się nie kochać. Trzeba mu pomóc nie tylko w nauce, ale też w pokonaniu Voldemorta... - oświadczyłam klęcząc przy Harrym i poklepując go po twarzy. - ...Harry będzie twoim najlepszym uczniem w tym roku z OPCM-u. Widzę w twoich oczach, że przypomina ci twoich najlepszych przyjaciół. Lily i Jamesa. Zarówno z twarzy, włosów i oczu. Jednak nie znasz jego serca. Stanie się Chłopcem, Który Pokonał Voldemorta. Wiem to... - wyjaśniłam. Mężczyznę zatkało, zresztą jak i Rona i Hermionę. - ...Remusie, możesz mi dać tę czekoladę, którą masz w kieszeni? Dam im, a ty idź wyślij sowę do profesora Dumbledore'a, ale nie mów o tym, że umiem wyczarowywać Patronusa i o tym co ci powiedziałam. Na razie nie chcę, by to wiedział. - poradziłam. Mężczyzna dał mi tabliczkę czekolady i wyszedł bez słowa.

~~*~~

          Remus przyglądał mi się przez cały rok nie wypytując skąd znam Zaklęcie Patronusa. Jednak ja nie ustępowałam i nie mówiłam mu już nic więcej, poza faktem przybycia Syriusza do szkoły.
          6 czerwca o 19:20 wieczorem poszłam prosto do Wrzeszczącej Chaty przez tunel pod Wierzbą Bijącą. Zaczaiłam się na piętrze w pokoju na lewo od schodów. Cała sprawa miała się zdarzyć w pokoju na przeciw schodów. Po około 5 minutach usłyszałam jakieś szuranie i czyjeś wierzganie oraz jęki. Na górę szli Syriusz pod postacią czarnego wilczura i Ron ze złamaną nogą. W ręku trzymał szczura. Natychmiast rzuciłam na siebie Zaklęcie Kameleona. Czekałam i obserwowałam całe zdarzenie.
          Po dziesięciu minutach przyszli Harry z Hermioną. Weszłam za nimi usuwając swoje ślady stóp na podłodze. Stanęłam za fortepianem, który stał przy oknie. Patrzyłam jak Hermiona staje przed Harrym osłaniając go przed Syriuszem.
- Jeśli chcesz go zabić, to musisz zabić i nas! - mówiła Hermiona.
- Nie. Dziś tylko jedna osoba zginie. - powiedział Syriusz robiąc krok w ich stronę.
- I to będziesz ty! - zawołał Harry i rzucił się na niego celując różdżką w jego serce. Wiedziałam, że w takiej sytuacji nie mogłam się wtrącić. Czekałam na odpowiednią okazję. Nagle rozległ się krzyk:
- Expelliarmus!... - to był Remus. Wszystkie różdżki, w tym moja, poleciały w kierunku nauczyciela. - ...Cztery? - spytał widząc ilość różdżek w jego dłoni. - ...Przecież jest tu tylko wasza trójka. - W tym momencie postanowiłam się ujawnić. Podeszłam prosto do wilkołaka i zabrałam z jego ręki wszystkie cztery różdżki. Chwyciłam swoją i zrzuciłam z siebie zaklęcie. Wszystkich zaskoczył fakt iż tu jestem, no może poza Hermioną, ale zanim ktokolwiek coś powiedział odwróciłam się w kierunki drzwi i zawołałam:
- Expelliarmus!... - w drzwiach stał Snape. Jego różdżka poleciała do mnie. - ...Witamy, profesorze Snape... - uśmiechnęłam się do niego. -...Skąd wiedziałam, że pan tu przyjdzie? Znam przyszłość... - spojrzałam na Remusa i powiedziałam. - ...To dlatego wiedziałam kim jesteś, jednak pogadamy o tym jutro. Teraz najważniejszy jest Pettigrew. Syriuszu, Remusie... - zbliżyłam się do nich i podałam im różdżki, a kolejne dałam Harry'emu, Ronowi i Hermionie.
- Hej, dałaś Blackowi moją różdżkę! - zawołał Snape i ruszył ku niemu. Machnęłam swoją różdżką w mężczyznę. Ten poleciał na ścianę uderzając w nią plecami. Siła uderzania była tak silna, że zemdlał.
- Siedź grzecznie, Smarkelusie to wszystko potoczy jak powinno. - oświadczyłam. Spojrzałam na resztę. Patrzyli na mnie jak na jakieś zjawisko atmosferyczne.
- Alina, czy jest konieczne byś się w to mieszała? - spytała Hermiona. Spojrzałam na nią i odparłam:
- Nie. Nie powinnam się wtrącać. - po tej odpowiedzi stanęłam pod ścianą obok łóżka, gdzie leżał Snape celując w niego różdżką na wypadek, gdyby się obudził. Postanowiłam go pilnować. - ...Nie zwracajcie na mnie uwagi. Na razie traktujcie mnie jak powietrze. - oznajmiłam. Tak więc Harry wycelował w Remusa różdżką mówiąc:
- Mów o Peterze Pettrigrew! - zawołał.
- Chodził z nami do szkoły. Uważaliśmy go za swojego przyjaciela. - wyjaśnił Remus.
- Nie! Pettigrew nie żyje!... - powiedział Harry. - ...Ty go zabiłeś! - zawołał celując w Blacka. Remus wybiegł na środek pokoju mówiąc:
- Też tak myślałem, póki nie zobaczyłeś Pettrigrew na Mapie. - wyjaśnił.
- Więc Mapa kłamała? - spytał Harry.
- Ta Mapa nigdy nie kłamie! Pettrigrew żyje i siedzi tutaj. - wskazał na Rona siedzącego na połamanym i zniszczonym przez mole legowisku.
- Ja? On oszalał! Ja nigdy... - mamrotał Ron.
- Ojć, nie ty! Chodzi mi o twojego szczura! - powiedział Syriusz.
- Parszywek jest w mojej rodzinie...
- Dwanaście lat! To dość dziwne jak na zwykłego szczura domowego. I nie ma palca, prawda? - mówił Syriusz.
- I co z tego? - zdziwił się Ron. Wszyscy teraz spojrzeli na mnie, ale ja pokręciłam głową na znak, że nie powiem.
- Po Pettrigrew został tylko... - zaczął Harry.
- Palec... - odpowiedział Syriusz. - ...Wredny szczur odciął go sobie, a potem drań zamienił się w szczura i uciekł do ścieków!
          Rozmowa toczyła się jeszcze z pół godziny. Remus opowiadał o tym jak się stał wilkołakiem. Jak poznał Petera, Syriusza i Jamesa. Wyjaśnił też, że to z powodu jego uporu to wszystko się wydarzyło. Syriusz też opowiedział jak uciekł z Azkabanu. Potem rozmowa przeszła na samego Petera, którego przywrócili ludzką postać. Tu rozmowa była lekko napięta. Peter nawet mnie chciał ubłagać o, to bym stanęła po jego stronie. Jednak powiedziałam do niego:
- Ja nie mogę się wtrącać, Peter. Przykro mi. Wiem jednak, że wypełnisz słowa przepowiedni. - odparłam. Na tym moja rola się skończyła. Harry, Ron, Hermiona, Syriusz, Remus, Peter i Severus wyszli z Chaty (nawiasem mówiąc Snape został wcześniej oszołomiony przeze mnie i zmodyfikowałam mu pamięć, by zapomniał, że brałam w tym udział i o tym, że nie widział Petera w Chacie i na błoniach). Jednak na samych błoniach było gorzej. Przemiana Remusa w wilkołaka. Szarpanina Remusa z Syriuszem pod postacią zwierząt. Ucieczka Petera. Podróż w czasie Harry'ego i Hermiony o trzy godziny wstecz. Jednak ja nie przeniosłam się w czasie. Zostałam w Skrzydle Szpitalnym razem z Ronem. Gdy oboje pojawili się w Skrzydle uśmiechnęłam się na ich widok.
- Udało się? - spytałam tuląc Hermionę.
- Tak. Udało się. - odpowiedziała.
- Wiecie, zastanawiam się czy Peter powie o tym wszystkim Voldemortowi... - cała trójka spojrzeli na mnie, a ja znowu zakryłam usta. Westchnęłam. - ...Ups! Znowu mi się wymknęło...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz